IX. Nawrócenie pijaka

Rate this post

Jest to może 20 lat temu, kiedy pe­wien fabrykant przyjął do fabryki swej robotnika nadzwyczaj pracowitego i zgra­bnego do każdej roboty. Lecz po krótkim czasie się pokazało, że człowiek ten miał brzydki nałóg pijaństwa, któremu się, mi­mo wszelkich napomnień, tak namiętnie zaczął oddawać, że właściciel fabryki wi­dział się zniewolonym do wypowiedzenia j% mu miejsca.

Wtenczas dopiero opamiętał się, przy­rzekł panu, że już za żadną cenę nie wstą­pi do karczmy, byle go tylko w swojej fabryce zatrzymał. Właściciel po długim namyśle zatrzymał go, ale pod tym wa­runkiem, że będzie pracował za zapłatę mniejszą, niż dotychczas. Robotnik i na to przystał, i wszystko było znowu w daw­nym porządku, lecz — niedługo. Powoli dobre postanowienia poszły w zapomnienie. Po kilku miesiącach, kiedy zapro­szono go na jakie chrzciny lub wesele, nasz kumoter bardzo rzadko trzeźwy wra­cał do domu, a jeszcze rzadziej przycho­dził na czas do roboty. Ale w końcu sprzykrzyło się to i właścicielowi fabryki, dla tego zawoławszy go, tak się do niego odezwał:

— Jak widzę, moja cierpliwość, a twoje przyrzeczenia na nic się nie zdały: nało­gowi oddajesz się teraz znowu tak, jak dawniej. Masz więc swoją zasługę, a przy tym tę książkę oszczędności na którą skła­dałem raty, odciągnione od dawniejszej twojej płacy: bierz to, a idź sobie z Bogiem.

Teraz dopiero niepoczciwemu robotni­kowi spadły łuski z oczu.

— Więc te pieniądze dla mnie pan skła­dałeś w kasie! — Tu upadł mu do nóg, wołając:

— Zatrzymaj pan tę książkę, jeżeli nie dla mnie, to już dla moich dzieci. Miej wzgląd na nie i lubo nie zasłużyłem na to żadną miarą, bom już raz twoją dobroć zawiódł, nie odbieraj mi chleba, a wódki unikać będę, jak ognia.

I rzeczywiście tym razem dotrzymał już słowa i z nałogowego pijaka stał się trzeźwym i wzorowym ojcem rodziny.

Daj Boże, aby wszyscy pijacy poszli przykładem swego współtowarzysza!

[KONIEC]

Źródło: O pijaństwie czyli jak nawrócić pijaka (rady dla wszystkich), Warszawa 1900

Dodaj komentarz