— Widzisz tego człowieka? Patrz, oto sobą nie włada, nogi mu mdleją, głowa opada na piersi, gorączka go pali,… niema przytomności, bełkocze niezrozumiałe wyrazy, na nikogo nie zważa, nikogo nie zna, rzuca się, gniewa, gotów największą popełnić zbrodnię!… Co za straszna choroba! Czemuż wypuszczają go na wolność w tym stanie? Może wpaść w wodę, w przepaść,—może zmarznąć, albo się skaleczyć…
— Ale patrz, oto się chwieje, zatacza i jak bryła na ziemię pada; uderzył głową o kamień, krew go oblała, tarza się w błocie, jak nierozumne zwierzę i tam nawet zasypia!.. I spałby nawet długo dosyć, ale przychodzą Stróże porządku, ładują go na wózek i uwożą do tajnego schronienia, aby dłużej ludzi nie gorszył. Cóż to za stan okropny! Któż mu zadał tak straszliwą i jadowitą truciznę? Szynkarz, aby od niego zyskać kilka groszy!
Nie długo on pewnie żyć będzie, zostawi w domu niedostatek, pole niezaorane, rzemiosło zaniedbane, żonę i dzieci bez chleba, w nędzy i rozpaczy, a sam skończy w najokropniejszym stanie!..
Na próżno błaga żona, żeby się opamiętał, uwagę mu zwraca na zbawienie duszy, na dzieci drobne, z głodu umierające; wszystko na próżno!..—Na chwilę ocknie się w nim sumienie, żal ściśnie jego serce, ale na to ma lekarstwo: zalewa, jak mówi, tego robaka dalej…
Już słyszę, skończył gdzieś marnie – pod płotem… bez księdza, bez Sakramentów św., bez pociech religijnych! Biedna jego dusza na wieki!…
Źródło: O pijaństwie czyli jak nawrócić pijaka (rady dla wszystkich), Warszawa 1900